Magda wyjechała do Szwajcarii i rozpoczęła swoją przygodę, pracę na stanowisku mgr farmacji w dużej aptece Amavita u podnóża gór w malowniczym Visp, w kanonie Wallis, który jest nazywany słonecznym tarasem Szwajcarii
Magdo, co było dla Ciebie najtrudniejsze na początku Twojej drogi w kraju alpejskim?
Zdecydowanie język. Przyjechałam tutaj z B2 Hochdeutsch, jest to wymagane minimum, ale do płynnej komunikacji i rozumienia, było mi bardzo daleko. Do tego doszedł dialekt szwajcarski, który w tej części kraju, Wallis, jest bardzo trudny. Często siedziałam na spotkaniach z zespołem i kompletnie nie rozumiałam co oni do mnie mówią, dopiero jak przechodzili na Hochdeutsch mogłam włączyć się do rozmowy. Tak, obcy język tworzy największą barierę, z jaką trzeba się zmierzyć na początku.
Jak poradziłaś sobie z tym wyzwaniem?
Powiem szczerze, że odsunęłam od siebie ten problem. Najważniejsze było dla mnie nauczyć się pracy, obowiązków i szwajcarskiego systemu oraz rozwijać dalej Hochdeutsch. Ogromnym wsparciem był dla mnie mój zespół, bardzo otwarte i empatyczne koleżanki z apteki, które np. dwa razy powtarzały mi pewne zwroty, raz w dialekcie i raz w Hochdeutsch. To ogromnie mi pomogło. Miałam dużo szczęścia, że trafiłam na tak cudownych ludzi, mogę śmiało powiedzieć o nich moja mała rodzina. Dodatkowo pacjenci są tutaj otwarci i życzliwi. Przyjemne są sytuacje, kiedy ich obsługuje i oni zerkają na mój identyfikator z imieniem i nazwiskiem, po czym przechodzą z dialektu na Hochdeutsch, rozumieją, że jako obcokrajowiec wolę czysty niemiecki.
Jakie są podstawowe różnice w pracy w aptece między Szwajcarią a Polską?
Uprawnienia farmaceuty i to jak może pomóc pacjentowi, to najważniejsza różnica. W Szwajcarii mgr farmacji ma prawo do diagnozy podstawowych chorób u pacjenta i wdrożenia pierwszego leczenia. Tutaj pacjenci przychodzą do mnie do apteki po pierwszą pomoc. Praktycznie w każdej aptece są tzw. gabinety - Beratungsraum, w których świadczone są usługi tzw. opieki farmaceutycznej. Zakres tych usług jest bardzo szeroki. Od opatrywania ran nawet tych skomplikowanych np. cukrzycowych, poprzez badanie krwi w kierunku cholesterolu czy cukrzycy, testy alergiczne, również szczepienia wykonuje w aptece mgr farmacji. Tutaj mogę wykorzystać swoją wiedzę i doświadczenie, tutaj pomagam pacjentowi i to mnie ogromnie cieszy.
Dodatkowo asortyment w aptece, poza lekami na receptę, jest tutaj o wiele większy niż w Polsce. Biochemia czy homeopatia, naturopatia, tego trzeba się nauczyć.
Odkąd tu jestem bardzo się rozwinęłam, poszerzyłam zakres swojej wiedzy i umiejętności manualnych np. pobieranie krwi. Odbyłam odpowiednie kursy i szkolenia, co bardzo poszerzyło mój warsztat pracy.
Magda, obecnie jest w trakcie dwuletniej specjalizacji. Jak taka specjalizacja może wpłynąć na rozwój Twojej kariery w Szwajcarii?
W ramach tej specjalizacji właśnie odbywam te wszystkie kursy i szkolenia np. pobieranie krwi, szczepienia itd. Jestem bardzo mile zaskoczona podejściem do edukacji w Szwajcarii. Wykładowca, który prowadzi kurs jest dla mnie, a ja dla niego partnerem. Nie wkłada się wiedzy na siłę w głowę studentowi. Tutaj zawsze jest dyskusja, dialog, zadawanie pytań, wymiana poglądów, jest możliwość wyrażenia swojego zdania i podzielenia się swoimi doświadczeniami. Wykłady nie są nudne i sztywne jak w Polsce, nie traktuje się Nas jak dzieci z podstawówki. Szwajcarskie wykłady porównałabym do luźnego spotkania doświadczonych mgr farmacji i wykładowców, którzy chcą nawzajem, jak najwięcej nauczyć się od siebie. Taka forma nauki jest po prostu przyjemnością, a co najważniejsze jest efektywna.
Największe zaskoczenie w aptece w Szwajcarii?
Moja pierwsza recepta w szwajcarskiej aptece był to kawałek nabazgranej kartki, wyrwanej z zeszytu, bez pieczątki, ze zwykłym podpisem lekarza, dodam, że recepta przyszła faxem. Tak, tutaj fax nadal żyje. Oczywiście moje pytanie było, skąd mamy pewność, że to lekarz wystawił tą receptę, na co moje koleżanki z pracy z wielkim zaskoczeniem zapytały „A kto inny mógłby wystawić tę receptę?”. To jest zderzenie dwóch światów, nasza polska mentalność kontra szwajcarska. Tutaj zaufanie do obywatela jest ogromne. Urzędy są przyjazne i zawsze zakładają dobrą wolę petenta. To również było moje ogromne zaskoczenie. Człowiek nie jest z każdej strony kontrolowany, nikt nie zakłada, że ktoś kombinuje, albo ktoś kogoś chce oszukać. Podchodzą do Ciebie po ludzku.
Kolejne zaskoczenie, w Szwajcarii nie ma centralnego (wspólnego dla całego kraju) systemu informatycznego, nie ma czegoś takiego jak program do realizowania recept. Jest program do realizowania recept, ale nie jest on połączony z żadnym innym systemem, to trochę taki oderwany od wszystkiego byt.
Tutaj idea „centralnego konta pacjenta” dopiero jest w fazie pomysłu. Do kasy chorych wysyłane są pliki xml i na tej podstawie dokonuje się zwrotu kosztów.
Oczywiście, wynika to przede wszystkim z faktu, że w Szwajcarii obowiązuje prywatny system ubezpieczeń, gdzie pacjent sam siebie kontroluje, bo to on finalnie płaci za to ubezpieczenie. Pacjent w tym systemie bierze po prostu odpowiedzialność za siebie samego, wybiera ubezpieczenie najlepsze dla siebie, kupuje tylko te leki, które faktycznie potrzebuje. Tutaj pacjent płaci za leki na receptę tylko 10%-20%, jest to o wiele korzystniejsze niż w Polsce.
Jak wygląda program nauczania na takiej specjalizacji?
Program nauczania i prowadzenia specjalizacji w Szwajcarii, różni się od trybu jaki znamy z Polski.Tutaj mamy wyznaczone siedem ról: eksperta farmaceutycznego, komunikatora, partnera branżowego, nauczyciela, doradca, manager oraz wzór etyczny. W ramach tych ról zdobywamy odpowiednie kompetencje w teorii oraz praktyce. W każdej z tych ról, zdobywamy odpowiednią ilość punktów. Są trzy możliwości, aby zdobyć te punkty: Po pierwsze, odbycie kursu online bądź stacjonarnie. Po drugie, wykonanie zadania praktycznego, co odbywa się po prostu w miejscu pracy np. przeprowadzenie pięciu testów alergicznych i opisanie przypadków, lub poprowadzenie spotkania zespołu czy wdrożenie jakieś kampanii profilaktycznej. Po trzecie, samo-nauczanie, np. przeczytanie książki, opracowania, artykułu. System jest elastyczny, bo ja w ramach danej roli mogę sama wybrać, w jaki sposób zdobędę te punkty. Przez całe dwa lata trzeba zdobyć 5000 punktów. Jeden dzień np. na kursie to 50 punktów, czyli łącznie 100 aktywnych dni nauki. Mój doradca edukacyjny z Galenica stworzył dla mnie plan zdobycia tych punktów, w każdej z tych ról, co ułatwiło mi ogromnie naukę i planowanie wszystkiego w ramach tej specjalizacji.
Kursy zazwyczaj są jedno bądź dwudniowe. Specjalizację opłaca mi mój pracodawca, co na pewno też jest dużym wsparciem finansowym. Koszt takiej specjalizacji to ponad 20’000 CHF.
Ile pracuje się w aptece w Szwajcarii?
Tygodniowo to 42 godziny. Do tego należy doliczyć przerwy na lunch, 1 godzina każdego dnia niepłatna, czyli łącznie 47 godzin spędzasz poza domem pracując na 100% etatu. Ja w chwili obecnej pracuje na 80% etatu, mam więcej czasu dla siebie samej oraz na naukę w ramach specjalizacji. Schemat pracy na mniej niż 100% etatu jest tutaj powszechny. Pracuje się 4 bądź 5 dni w tygodniu, zależy to od godzin w jakich otwarta jest apteka.
Czy jest coś czego brakuje Tobie w Szwajcarii?
Naszych polskich kiszonek, tego brakuje mi najbardziej. Kiszone ogórki oraz kapusta kiszona. Tęsknię również za naszym polskim majonezem, ten tutaj nie smakuje mi.
Oczywiście, tak po prostu po ludzku tęsknię do domu, rodziny i najbliższych. Prawie dwóch latach bycia tutaj można powiedzieć, że jestem w takim szpagacie, jedną nogą nadal trochę w Polsce, drugą już w Szwajcarii. Pewna nostalgia i tęsknota za wszystkim co w Polsce zostawiałam cały czas jest we mnie. Uczę się radzić z tym, układam sobie tutaj życie zawodowe i prywatne, poznaję ludzi i miejsca. Oswojenie tęsknoty za tym co zostawiłam w Polsce, jest to etap i proces wpisany w życie na emigracji. Trzeba być cierpliwym dać sobie czas w tym procesie. Ludzie, których mam wokół, którzy też są obcokrajowcami są dla mnie dużym wsparciem w tej drodze.
Co byś poradziła magistrom farmacji, którzy chcą pracować w Szwajcarii.
Wybierzcie logistycznie dobre dla siebie miejsce. Ja mam wszędzie daleko, ale mam góry, bo chciałam góry i bliskość natury. Jeśli dla kogoś ważne jest życie towarzyskie i rozrywka, powinien wybrać lokalizacje blisko dużych miast. Jeśli ktoś chce często jeździć do Polski, warto przemyśleć odległość do lotniska.
Trzeba znać swoje potrzeby, wiedzieć po co się jedzie. Ja wybrałam dużą aptekę, gdzie dziennie obsługujemy ponad 600 pacjentów, bo wiedziałam, że tutaj dużo się nauczę i rozwinę. To zależy od tego jakie kto ma oczekiwania i cele. Chociaż czasami wydaje mi się, że warto mieć otwartą głowę. Nie wszystko będzie idealne, szczególnie, że decydujemy się na wyjazd do obcego kraju, do innej kultury i obyczajów. Tutaj na pewno nie będzie jak w Polsce. Nie zamykajmy się w tym polskim kokonie, pozwólmy sobie być obywatelami świata. Szwajcaria na to pozwala.
Jakbyś miała podjąć raz jeszcze decyzję czy zdecydowałabyś się na wyjazd?
Tak. Wysłałbym raz jeszcze swoją aplikację do Ciebie do medhr. Po ponad dwóch latach bycia tutaj niczego nie żałuję. Cieszę się, że trafiłam właśnie tutaj do Wallis. Gdzie ludzie są życzliwi, rodzinni i otwarci. To niesamowicie ułatwia cały start i adaptację do życia w Szwajcarii. Wallis to pod tym względem wyjątkowe miejsce na mapie Szwajcarii. Te doświadczenia, ludzie, których spotkałam, tych znajomości i innego myślenia, nikt mi nie zabierze. Warto było! A jak się dalej potoczą moje losy, czas pokaże.